Od ogólnopolskiej premiery filmu „Piaśnica” Muzeum Piaśnickie w Wejherowie rozpoczyna opowieść o mało znanych miejscach i faktach dotyczących niemieckiej zbrodni pomorskiej, jaka miała miejsce jesienią 1939. – Przychodzi chwila, kiedy film trzeba oddać widzom. Każdy widz jest ważny, szczególnie jednak zależy mi na młodych widzach. Żeby historia się nie powtórzyła – mówi reżyser Mariusz Sławiński. Dokument zaprezentowany zostanie w warszawskim Multikinie „Złote Tarasy” w poniedziałek, 10 grudnia br.
Film „PIAŚNICA” zrealizowany został przez Muzeum Piaśnickie w Wejherowie, a sfinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dokument, składający się z dwóch około 25-minutowych odcinków, wzbogacony został archiwaliami fotograficznymi i filmowymi, scenami fabularyzowanymi i animacją. Pierwsza część traktuje o codziennym wykuwaniu polskości Pomorza w dwudziestoleciu międzywojennym rękoma patriotów, którzy po inwazji niemieckiej w 1939 roku zginęli w Piaśnicy. Część druga to już opowieść o mechanizmie zbrodni w Lasach Piaśnickich, zacieraniu przez Niemców jej śladów i ekshumacji ofiar.
NA PLANIE FILMOWYM
- W czasie pracy nad scenariuszem zrozumiałem, że nie ma już wśród nas bezpośrednich świadków wydarzeń. Ludzi, którzy mogliby zaprosić odbiorców filmu do swojego świata, podzielić się pamięcią i prawdą o Piaśnicy. Historia potrzebuje takich bohaterów – ludzi, którzy przeżyli krwawą jesień, doświadczyli jej własnymi oczami. Stracili wtedy bliskich. Dlatego zdecydowaliśmy, że naszą „Piaśnicę” wzbogacą fragmenty filmu Tadeusza Wudzkiego „Las Piaśnicki” – mówi reżyser i współautor scenariusza Mariusz Sławiński. – Ten film stał się dla mnie punktem wyjścia do dalszej pracy. Do wybranych wypowiedzi świadków wydarzeń zarejestrowanych w tym filmie dodaliśmy dokumenty pozyskane przez Muzeum Piaśnickie z niemieckich archiwów. Te dokumenty to zeznania bezpośrednich sprawców piaśnickiej zbrodni. Obcowanie z tymi relacjami to trudne doświadczenie. Długo zastanawiałem się czy i jak je zilustrować. Od początku też wiedziałem, że muzykę napisze Marek Kuczyński.
- Ostatecznie zdecydowaliśmy, że w opowiedzeniu historii pomogą nam również wypowiedzi ekspertów, archiwalia, sceny inscenizowane oraz sceny wykonane w technice animacji. W tych ostatnich chciałem umieścić najtrudniejsze obrazy. Sceny egzekucji i zbrodnie popełniane przez Niemców. Świat i sytuacje wykreowane w scenach animowanych miały kojarzyć się z grami komputerowymi, w które wielu z nas gra niemal każdego dnia. W tych grach zabijanie jest powszechne i nie niesie żadnych konsekwencji. W rzeczywistości zabijanie jest okrutną zbrodnią, która nie pozostaje bez konsekwencji – dodaje M. Sławiński.
Zdjęcia do Piaśnicy powstawały w ciągu czterech dni listopada. Ekspozycja od ósmej do piętnastej. Pogoda nie pomagała. Deszcz, chłód, nieliczne chwile słońca. Zdjęcia wykonał Sebastian Jaworski. Często w rękach, oprócz kamery, trzymał parasol. Nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu ostrości.
- Ekipa realizacyjna składała się tylko z kilku osób. Na planie pracowali: reżyser, operator, drugi operator odpowiedzialny za zdjęcia lotnicze, dwie osoby odpowiedzialne za produkcję, kostiumy i charakteryzację oraz kierowca. Ważną rolę pełnił koordynator grup rekonstrukcyjnych. Każdy z nas wykonywał pracę, za którą w „normalnej” produkcji odpowiada kilka osób. Czasu było mało. Sprzęt filmowy ograniczyliśmy do niezbędnego minimum. Pracowaliśmy szybko, bez podglądu, czyli monitora, na którym można ocenić, czy ujęcie się udało i jest poprawne technicznie. Dopiero w montażowni mogłem zweryfikować efekty pracy. To bardzo stresujące, bo wszyscy ci ludzie zaufali nam. Oddali swoje twarze. Potem marzli, mokli licząc, że ten wysiłek ma sens. Dla wielu z nich prawda o Piaśnicy to ważna część życia. Historia kogoś z rodziny.
- Na planie filmowym pojawiło się wiele niezwykłych osób. Dla niektórych był to filmowy debiut. Uważam, że wielkim walorem tego cyklu filmowego są osobowości, których twarze nie są zdewaluowane komercyjnie. Mamy wspaniałych aktorów wielu pokoleń, którzy bardzo chętnie pracują i dają z siebie jak najwięcej. Tak samo jest ze statystami. Dołączają do nas osoby, dla których współtworzenie świadectwa naszej historii ma głębszy wymiar – dodaje kierownik produkcji Jadwiga Możdżer.
SCENOGRAFIA I KOSTIUMY
- Poszukując ubiorów na plan filmowy myślimy o postaci: tej prawdziwej - historycznej i tej, która staje przed kamerą… O tym, jak współgrają ramy czasowe mody i dramatyczność zdarzenia, którą kreuje chwila. Ta chwila obnaża prawdę o niesprawiedliwości i cierpieniu. Ta właśnie prawda mieszka w zmiętych ubraniach, wypłowiałych płaszczach, poszarpanych rękawach, zaschniętych kroplach krwi, zmierzwionych włosach, pustych dłoniach, potłuczonych okularach przytulonych do posiniaczonej skroni.
- Aby pozyskać przedmioty dopowiadające te prawdy, buszujemy po strychach, piwnicach, rupieciarniach, rekwizytorniach, domach należących do „starych znajomych” i cudownym trafem właśnie co poznanych osób, przepastnych kredensach bliższej i dalszej rodziny, targowiskach staroci, jarzynowych bazarach - bo częstokroć obok rustykalnego wypieku czy buraków ktoś wystawi „rupieć”, który dla nas jest arcyprawdziwy i nieodzowny. Wstrzymujemy ruch ręki sprzedawcy, gdy próbuje oczyścić go z prawdy, która patyną czasu nadała przedmiotowi szlachetność i wzbogaciła go o „własną opowieść”. Pomaga nam także teatr Miejski w Gdyni, Teatr Wybrzeże, prywatni kolekcjonerzy, restauratorzy, pasjonaci – wspominają Olga Leszko, scenograf, kostiumolog i Jadwiga Możdżer - współpraca kostiumowa. - Bywa, że sami aktorzy przywożą ze sobą na plan zaprzyjaźnione przedmioty, które już „zżyły się” z nimi na etapie myślenia o roli. Nasze własne zasoby także wciąż wędrują z pracowni na plan i okrężnym ruchem wracają do domu, bowiem zdarza się, że jakiś rekwizyt, jak np. muszka od karabinu, spinki do mankietów albo wąsy jeżdżą w podręcznej torebce lub aucie nawet kilka miesięcy… Do czasu, kiedy jest prawdopodobieństwo ze znów „wejdą na plan” jako kontynuacja roli.
Odzwierciedlając historyczną rzeczywistość pamiętamy, że życie „ludzi czynów”, cichych bohaterów, nigdy nie jest wyglansowane. Przecież za zewnętrzną kindersztubą uwiecznioną na przedwojennych fotografiach, zapiskach o pomnikowej odwadze, pasji, etosie, mistrzostwie kryje się ogrom trudu, którego towarzyszem jest rozterka, pot, brud i pył. Na ile to tylko możliwe, dopytujemy o szczegóły potomków bohaterów podsyłając im fotografie wnętrz, czy kostiumów. Otrzymujemy w zamian portrety, które umieszczamy w scenograficznym tle.
Po premierze ogólnopolskiej planowana jest premiera kaszubska. O jej terminie poinformujemy wkrótce.
Dyrektor Muzeum Piasnickiego gościem Anny Rębas na antenie Radia Gdańsk
Udostępnij: