Zaproszenie na kaszubską premierę dwuczęściowego filmu dokumentalnego "Piaśnica" otrzymałem w przeddzień projekcji dzięki życzliwości dyrektor Teresy Patsidis. Siedzibę Muzeum Piaśnickiego odwiedziłem, skorzystawszy z poświątecznego urlopu, by przekazać do archiwum listopadowy numer "Informatora" Gdańskiego Klubu Fantastyki (z dwiema recenzjami "Kamerdynera" Filipa Bajona i innymi rocznicowo-pomorskimi akcentami) oraz wziąć jeszcze kilka komiksów Tomasza Meringa "Las Piaśnicki" (sporo egzemplarzy już rozdałem i rozesłałem znajomym w Trójmieście, w głębi Polski i za granicą). Wtedy właśnie - chociaż nie pełnię w Wejherowie żadnej VIP-owskiej funkcji - Pani Dyrektor była uprzejma odłożyć jedno zaproszenie również dla mnie (raz jeszcze dziękuję!).
Kaszubska premiera "Piaśnicy" odbyła się - jakiś czas po ogólnopolskiej, która miała miejsce w warszawskich Złotych Tarasach - w dużej sali Filharmonii Kaszubskiej. Samej imprezy nie będę opisywał; poprzestanę tylko na stwierdzeniu, że była godna i udana - zaś zważywszy na czas, w jakim musiała zostać przygotowana, wyrazy uznania należą się zarówno pracownikom Muzeum Piaśnickiego, jak i Wejherowskiego Centrum Kultury! Skupię się na filmie Mariusza Sławińskiego.
Temat niemieckiej zbrodni w lasach pod Piaśnicą był mi (nie-rodowitemu wprawdzie mieszkańcowi Wejherowa, ale uczniowi szkoły podstawowej nr 8) wiadomy od dzieciństwa; tym bardziej więc dziwiło mnie, iż jest on poza Pomorzem praktycznie nieznany. Dopiero po latach wyjaśniło się, dlaczego komunistyczne władze nie chciały eksponować polskich ofiar tych masowych egzekucji: z uwagi na ich "niewłaściwe" (!) pochodzenie społeczne. Jednak tu, na kaszubskiej Nordzie, rozmaite publikacje o Piaśnicy zawsze były dostępne.
Później, tuż po odzyskaniu pełnej suwerenności, pojawił się film dokumentalny Tadeusza Wudzkiego "Las Piaśnicki". Obejrzałem go w kinie "Świt", w towarzystwie nieodżałowanej pamięci Bogdana Blindowa; chwilę uwagi chcę tu poświęcić i jemu - tym bardziej, że Sławiński fragmenty obrazu Wudzkiego wykorzystał u siebie. "Las Piaśnicki" jest klasycznym dokumentem: zaprezentowanym dość statycznie, pozbawionym inscenizacji, skupionym na świadectwach świadków. I owo świadectwo świadków (trzy dekady temu całkiem wielu ich żyło) jest najmocniejszym, wręcz bezcennym, atutem tamtego czarno-białego filmu.
Dwuczęściowa "Piaśnica" utrzymana jest w zupełnie innej konwencji. I tu uwaga techniczna: ja tych konwencji w żaden sposób nie wartościuję! Ani nie twierdzę, że film Wudzkiego był "statyczny" i "minimalistyczny"; ani nie twierdzę, że film Sławińskiego jest "efekciarski". Tego typu stwierdzenia byłyby zresztą zupełnie nie na miejscu! Oba dokumenty utrzymane są po prostu w innych (ale w pełni dopuszczalnych) stylistykach - i bardzo dobrze, zaś obaj twórcy byli w snuciu swych opowieści konsekwentni. Nie da się jednak ukryć, że nakręcony w tym roku dokument na pewno bardziej może przemówić do współczesnej młodzieży (przynajmniej jako pierwsza informacja o piaśnickim ludobójstwie).
Film Mariusza Sławińskiego składa się z kilku przenikających się warstw. Są to: filmy dokumentalne z komentarzem spoza kadru, inscenizowane fragmenty wydarzeń (zarówno aktorskie, jak i animowane - niczym w niedawnej ekranizacji powieści Ryszarda Kapuścińskiego), wypowiedzi historyków oraz fragmenty filmu Wudzkiego ze świadkami historii. Elementy te nieustannie się przeplatają - czyniąc odbiór opowieści bliskim oglądaniu filmu fabularnego (można zresztą spokojnie nazwać "Piaśnicę" fabularyzowanym dokumentem).
Treściowo film pokazuje zarówno odzyskanie przez Polskę niepodległości i powrót znacznej części Pomorza do macierzy, jak też narastający ferment wśród pomorskich Niemców, umacniające się wpływy ideologii nazistowskiej, przygotowywanie list proskrypcyjnych i organizowanie się niemieckich sąsiadów w formacjach "samoobrony", wybuch wojny, pierwsze aresztowania, piaśnickie egzekucje (z nawiązaniem m.in. do siostry Kotowskiej, majora Łakomego, Kaszubki będącej przypadkowym świadkiem zbrodni), późniejszą próbę zatarcia śladów - oraz bezkarność większości zbrodniarzy i mnóstwo niewiadomych dotyczących chociażby tożsamości (!) większości ofiar.
Trudno tu o jakieś filmoznawcze analizy. Ta opowieść po prostu robi wrażenie! I przytłacza... Pozwolę też sobie wrócić do filmu fabularnego, który zapoznał ze słowem "Piaśnica" całą Polskę: do "Kamerdynera" Filipa Bajona. Jeden z mistrzów polskiego kina kreacyjnego przedstawił piaśnicki mord w sposób przejmujący - ale symboliczny, poetycki i... całkowicie niezgodny z prawdą historyczną. Nie mam pretensji do znakomitego artysty: miał taką wizję, miał takie prawo. Nie musiał na zimno pokazywać "technologii" (jak z kolei uczynił to Andrzej Wajda w finale "Katynia"). Ale jeśli ktoś z głębi kraju będzie zainteresowany tym, jak hitlerowcy zorganizowali wymordowanie w tak krótkim czasie tak dużej liczby ludzi - "technologię" zobaczy właśnie u Sławińskiego, nie u Bajona.
Jednak szczere uznanie wszystkim Twórcom filmu "Piaśnica" należy się bezsprzecznie! W krótkim czasie, za niewielkie pieniądze, nie dysponując pełną ekipą filmową nakręcić takie dwa 25-minutowe odcinki - to autentyczny wyczyn. Wielka w tym rola i wejherowian (pracownicy Muzeum, statystujący aktorzy-amatorzy, etc.), i osób z zewnątrz (realizatorzy filmu, grupy rekonstrukcyjne, etc.); zbyt małą mam wiedzę o kulisach realizacji filmu, by sprawiedliwie wszystkich tu wymienić.
Dwuczęściowy dokument "Piaśnica" powstał w ramach realizowanego przez Muzeum Piaśnickie (przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego) projektu "Młyny Historii". Złoży się nań seria filmów mówiących o miejscach straceń podczas "Krwawej Jesieni" roku 1939 (jak zauważyła przed projekcją dyrektor Teresa Patsidis - na Pomorzu zginęło wtedy tyle osób, co w Wielkopolsce, na Górnym Śląsku i w północnej części Mazowsza łącznie!). Kolejnymi tematami mają być - jeśli dobrze zapamiętałem - Szpęgawsk, bydgoski Fordon oraz Pelplin (bezprecedensowe, nawet w okupowanej Polsce, wymordowanie praktycznie całej Kapituły Duchownej!).
Ja zaś jestem ciekaw dalszych losów tych filmów. Czy "Piaśnicę" uda się pokazać w ogólnopolskiej telewizji na okrągłą rocznicę zbrodni (i to nie po północy ani w południe)? Czy kompletne "Młyny historii" znajdą się na płytach DVD i będą dostępne dla zainteresowanych (szkół, bibliotek, osób prywatnych)? Szkoda byłoby ograniczyć się do oficjalnych pokazów i muzealnych zbiorów - zbyt ważna i dobra to seria!
Udostępnij: